Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi EXARKUUN z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 19626.20 kilometrów w tym 3277.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 10560 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy EXARKUUN.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 53.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:56
  • VAVG 10.74km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Kalorie 2559kcal
  • Podjazdy 1813m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nic dodać nic ująć - czyli Istebna na koniec sezonu

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 01.10.2012 | Komentarze 1

Kiedyś myślałem, że maraton w Otwocku był trudny, potem myślałem, że MASTER w Daleszycach to był szczyt szczytów, a dziś wiem, że to wszystko to była zabawa w MTB - takie kolarskie przedszkole!

Maraton w Istebnej u Pana Golonki zaczęliśmy od 6h w aucie... Polskie realia, nie ma co. Dobrze że humory dopisywały to przynajmniej droga mijała całkiem sprawnie.

Ponieważ w Wiśle miałem jeszcze służbową sprawę do załatwienia w Urzędzie Gminy cisnę już gaz do podłogi - i tu niespodzianka, wpadamy pod UG kilkanaście minut przed 15 i co? i nic BAR CLOSED! czynne do 13! FUCK.
Po spotkaniu "u Śliwki" staram się namierzyć telefonicznie roofoos'a - nadaje z jakiegoś szczytu, podaje współrzędne i namawia mnie na górską wspinaczkę. W tenisówkach słabość ale dałem się namówić. Spocony i zasapany witam na szczycie roofoos'a słodkim "dzięki kurwa!" Odtajam, pstrykam fotkę i schodzimy w dół do auta.

Kierunek na kwaterkę obrany - docieramy w mgnieniu oka choć ziom wybrał opcję "tanio i cholernie daleko od cywilizacji". Przegrupowanie i meldunek, ogólnie klasa. Szkoda tylko, że Pani chciała nam dać pokój z jednym łóżkiem :] całe szczęście wolny był też ten z dwoma... Wiecie roofoo's nie goli nóg!

Z rana pobudka całkiem wcześnie i szykowanie do startu - rytuał w postaci sprawdzania co zabraliśmy, a czego nie odfajkowany - rezultat - roofoos nie ma kasku! STRES! Staram się pocieszyć zioma, że bankowo w biurze zawodów coś mają dla takich "amatorów" kolarstwa jak On. Kolega nie dał mi wiary i pisał już czarny scenario jak to będzie jechał "rekreacyjnie" bez numeru i generalnie chujnia z grzybnią!
Chciałem jeszcze w tym miejscu nadmienić, że roofoos wpadł wieczorem na genialny pomysł - ponieważ od kwatery do Istebnej mamy 8km to bankowo skoczymy na start rowerami! No tak można ale musielibyśmy wstać o jakiejś 3 w nocy (start Mega 11:00). Spakowani jednak do auta i podbijamy do BZ - okazuje się, że w BZ nie mają kasków w gratisie do numerów startowych :/ słabość, zaczynamy poszukiwania. Szczęście przychodzi szybko - Panowie z biketires.pl pożyczają roofoos'owi kask i jest SUPER! możemy startować.



Przed startem robimy mały rekonesans i ustawiamy się w najbardziej ekskluzywnym sektorze - OSTATNIM! Start opóźniony kilka minut, w końcu jednak przychodzi sakramentalne odliczania i naciskamy na pedały. Początek trasy całkiem sympatiko asfalcik, nikt raczej nie kozaczy.



Szybko jednak przekonuję się, że dziś jesteśmy w górach a nie na Mazovi w Rawie Mazowieckiej - tempo z 25-30km/h spada do 5-10km/h w porywach do 15, a w porywach dolnych do 3km/h. Dodatkowo współbiczownicy wsiadają na psychę bo jak to oni jadą, a ja będę prowadził??? Cisnę! Początek idzie sprawnie cały czas mam roofoos'a w zasięgu wzroku - oczywiście do czasu. Na jednym z podjazdów koło buksuje i z jazdy nici podbiegam na małe wypłaszczenie wskakuję na rower ale kolegi już więcej nie zobaczę tego dnia - no oczywiście po za metą. Coby się zbytnio nie rozpisywać trasa biegła pionowo w górę i pionowo w dół - dalsze podjazdy to dramat - brak siły w nogach doprowadził do stanu "wprowadzania" roweru z przysłowiowego buta - nadrabiałem za to na zjazdach - pełen ogień! 69km/h w terenie to raczej nie zjeżdża się codziennie :)









Widoki pyszne - w chwilach kiedy to pot z czoła nie zalewał mi oczu zerkałem na lewo i prawo po okolicy - to jest to! Nie uświadczysz tego nigdzie indziej.
Trasa piękna, jak dla mnie zajebiście trudna - oczywiście w skali organizatora to zaledwie 4 (na 6) - tak na marginesie: na takiej 6-tce to chyba "lawiny zapierdalają pod górę" BANKOWO!



Pod koniec trasy organizator zapewnił jeszcze mega atrakcję w postaci karkołomnego zjazdu po śliskich korzeniach. Ja oczywiście byłem w formie wiec rower sprowadzałem - ale podobno to żaden wstyd!



tak robią to mistrzowie:




tak robią to amatorzy - albo ci co mają jeszcze trochę oleju pod kopułą



a tak kończą ci co myślą, że są mistrzami




Po zaledwie 4 godzinach i 56 minutach tej drogi przez mękę docieram do mety - roofoos już dawno ostygł, 19 minut to mówi samo za siebie: można zjeść, przebrać się, wykąpać i spakować w drogę do domu. Słabość ale i tak bywa - nie będę płakał, bo wrażania były wspaniałe, a wręcz nie do opisania. Zamieniamy jeszcze kilka słów z roofoo'em na mecie i spadamy do bazy.

Podsumowując - jeśli myślisz, że jesteś dobry w MTB, przyjedź do Golonki - Oni szybko wybiją ci to z głowy! Aaaaa i jeszcze jedno zasługuje na uwagę - czas zwycięzcy Mega 2:45, Giga czyli +20km i 1000m przewyższenia więcej to 3:27 SZACUNEK!



Ps. Załączone fotki pochodzą ze strony organizatora i forum - zamieściłem je tu bez zgody właścicieli ale mam nadzieję, że się nie obrażą. Dzięki za uwiecznienie tych wspaniałych chwil.


Kategoria Wyścig



Komentarze
z3waza
| 08:36 poniedziałek, 1 października 2012 | linkuj He fajna relka - ja też skończyłem jak ci co "myślą że są mistrzami" choć wcale tak o sobie nie myślę. Za to dzięki temu podobno dorobiłem się pierwszej fotki w locie, fotograf twierdził że wszystko jest uwiecznione... choć jeszcze jej nie znalazłem.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa sukce
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]