Info
Ten blog rowerowy prowadzi EXARKUUN z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 19626.20 kilometrów w tym 3277.85 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.66 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 10560 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2020, Wrzesień2 - 0
- 2020, Sierpień1 - 0
- 2020, Lipiec1 - 0
- 2019, Wrzesień1 - 0
- 2019, Lipiec2 - 0
- 2019, Czerwiec1 - 0
- 2019, Maj3 - 0
- 2019, Kwiecień2 - 0
- 2018, Czerwiec2 - 0
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2018, Marzec1 - 0
- 2018, Styczeń1 - 0
- 2017, Sierpień1 - 0
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2017, Czerwiec1 - 1
- 2017, Kwiecień3 - 4
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Wrzesień1 - 1
- 2016, Sierpień1 - 1
- 2014, Maj1 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Wrzesień2 - 1
- 2013, Sierpień5 - 2
- 2013, Lipiec10 - 5
- 2013, Czerwiec11 - 0
- 2013, Maj11 - 5
- 2013, Kwiecień7 - 0
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Grudzień3 - 0
- 2012, Listopad11 - 0
- 2012, Październik10 - 1
- 2012, Wrzesień21 - 4
- 2012, Sierpień15 - 0
- 2012, Lipiec20 - 2
- 2012, Czerwiec10 - 1
- 2012, Maj8 - 11
- 2012, Kwiecień12 - 28
- 2012, Marzec15 - 6
- 2012, Luty9 - 2
- 2012, Styczeń15 - 10
- 2011, Grudzień1 - 0
- 2011, Wrzesień9 - 7
- 2011, Sierpień9 - 7
- 2011, Lipiec9 - 8
- 2011, Czerwiec11 - 37
- 2011, Maj15 - 45
- 2011, Kwiecień6 - 25
- 2011, Marzec15 - 150
- 2011, Luty9 - 8
- 2011, Styczeń11 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik4 - 0
- 2010, Wrzesień7 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec1 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 0
- 2010, Maj5 - 1
- 2010, Kwiecień4 - 0
- 2010, Marzec2 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Grudzień3 - 0
- 2009, Listopad5 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień5 - 0
- 2009, Sierpień4 - 0
- 2009, Lipiec8 - 0
- 2009, Czerwiec10 - 0
- 2009, Maj5 - 0
- 2009, Kwiecień8 - 0
- 2009, Marzec5 - 0
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Październik1 - 0
- 2008, Wrzesień8 - 0
- 2008, Sierpień11 - 0
- 2008, Lipiec17 - 0
- 2008, Czerwiec15 - 2
- 2008, Maj8 - 0
- 2008, Kwiecień13 - 2
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Styczeń3 - 0
- 2007, Październik1 - 0
- 2007, Wrzesień2 - 0
- 2007, Sierpień7 - 2
- 2007, Lipiec4 - 0
- 2007, Czerwiec1 - 0
- 2007, Maj1 - 0
- 2007, Kwiecień1 - 0
Wyścig
Dystans całkowity: | 3876.20 km (w terenie 1583.00 km; 40.84%) |
Czas w ruchu: | 167:07 |
Średnia prędkość: | 23.19 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.00 km/h |
Suma podjazdów: | 8953 m |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 203 (106 %) |
Suma kalorii: | 44912 kcal |
Liczba aktywności: | 74 |
Średnio na aktywność: | 52.38 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
- DST 31.00km
- Czas 01:40
- VAVG 18.60km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Operacja się udała ale pacjent zmarł
Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 03.05.2012 | Komentarze 7
czyli Szosomania stage 4
Wystartowałem dziś z zajebistym bólem pleców ale Roofoos miał racje "na rowerze wszystko cię przestanie boleć" :) plecy przestały :P
Podbiłem na kreskę - na miejscu już spore zamieszanie - odczytanie listy i parcie na start, bo lampa niemiłosierna. Mimo, że start w lesie to wszyscy już się zdążyli odwodnić :)
Oczywiście od startu szarpanie i na Kwasowcu to już wąchałem gumy z tych kół po 10 kawałków :/
Na pierwszej górce złapałem koło jakiegoś gościa, na wypłaszczeniu przeskoczyłem do kolejnego, a z górki jechałem już z mocniejszym zawodnikiem z rawskiego teamu - zmiany mocne, nie opierdzielałem się i w dębowej górze dochodzimy do Edzia (dopiero, a gość to już jest chyba grupo po 70-tce!!!).
Edzio siada nam na koło lecimy we trzech przed nami jeszcze dwóch kolarzy, na zmianie dociskam, podjazd obok domu dziecka w Strobowie, 2 przed nami coraz bliżej... Wołam "Edziu spawamy?" co miał powiedzieć :) no i kurwa zespawałem :/ Przed górka redukcja, a tu heblowanie, ogień z gumy i kurwy lecące z tyłu - przerzutka zawinęła mi się tak w szprychy że wszystko stanęło na amen. Zapomniałem że Wojtas skrócił mi łańcuch i na blacie największa zębatka z tyłu "nie działa"
Całe szczęści nikogo nie wysadziłem z fury i nic nikomu się nie stało ale było gorąco - oczywiście wyścigu nie ukończyłem i z buta ruszyłem do domu.
BTW. średnia z jazdy i ta z buta i tak lepsza niż w zeszłym roku w Daleszycach :]
- DST 12.50km
- Czas 00:23
- VAVG 32.61km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
zamiast Daleszyc
Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 4
Miałby być Daleszyce ale zostaliśmy z roofoos'em na starych śmieciach i dobrze :)
23:11 i plan na next year złamać 23 minuty - przynajmniej takie poczyniliśmy z roofoos'em założenia. Fajnie znów razem było się ścigać - ale jeśli tradycji ma się stać zadość teraz pałeczkę przejmie roofoos
foto klubowe ŻTC
- DST 51.00km
- Teren 55.00km
- Czas 02:39
- VAVG 19.25km/h
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazovia Piaseczno
Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 0
Postanowiłem, że pojadę na maraton do Piaseczna - ŚlR jednak daleko i samemu trochę słabość - skoczę za to na czasówkę na Franciszkany :) ale do sedna...
Namawiałem moje dziewczyny od pewnego czasu na ten wyjazd - pogoda miała być OK ale... oczywiście od piątku prognozy zapowiadały się mizernie, deszcz, wiatr i raczej chłodno jak na kolejny "wiosenny" maraton. Jedynym argumentem za (abym nie naginał sam) było to, że jeśli będzie słabo "pogodowo" to panie skoczą na szoping... przynęta chwyciła.
Podbiliśmy na miejsce z nie za dobrym czasem bo ok 40 minut do startu - ale udało się wystartować "z sektora" nie udało się niestety kupić tylko koksu :/ ale był banan i 2 batony + bukłak picia, musiało podać.
Od startu jechałem swoje, nie goniłem, nie szarpałem... trasa płaska i szybka, jedynym utrudnieniem był silny wiatr i sekcie błota. Sporo piłem i jadłem, co myślę uratowało mnie przed popełnieniem rowerowego se-puku.
Pogoda słabo - był czas że dość mocno padało, mokre dukty zacnie "trzymały" ale generalnie maraton uznaję za udany, zdecydowanie mniej ludzi co przekładało się na mniej marudzących na trasie, "że się nie da przejechać suchą stopą całej trasy".
Dziewczyny się obkupiły ja ujechałem... Fajnie :)
Stałem kupę czasu za myjką, zmarzłem i postanowiłem że Spec dostanie swoje spa na skierniewickim karcherze, namierzyłem dziewczyny, szybkie mycie, cały uwalony po uszy stuff spakowałem do torby i do domu. Posiłek regeneracyjny zjadłem w maku :) znaczy wyjazd UDANY
- DST 44.00km
- Teren 44.00km
- Czas 02:24
- VAVG 18.33km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazovia Otwock
Poniedziałek, 2 kwietnia 2012 · dodano: 02.04.2012 | Komentarze 10
No tak jak się spodziewałem :/ dupy nie urwało.
Wybrałem się do Otwocka z Zającem, od początku miałem jednak mieszane uczucia bo prognozy pogody były delikatnie mówiąc "mało optymistyczne" ale trudno - kasa poszła, powiedziało się A trzeba powiedzieć B, a czasem nawet Z jak w przypadku mojego wyniku.
Wystartowaliśmy od Artura ok 6:30, droga spoko, dobiliśmy na miejsce zanim pojawiły się pierwsze korki w biurze zawodów. Po odebraniu numerów czas na kawę, siku, montaż, demontaż, przebieranie i rozgrzewkę.
Po całym bałaganie wbiliśmy się do sektorów - czekaliśmy do samego końca bo 2st C na termometrze to raczej nie zapowiadało, że adrenalina nas rozgrzeje. 8 minut do startu a ja już spiczniały cały trzęsę się z zimna. W końcu jest 3.2.1... Poszli - tempo ogniowe 30-35-38 asfalt, z wiatrem TO Lubię :D
Dalej szuter, las mówię jest nieźle AVG na poziomie 25km/h cieszy - nie za długo na połowie trasy miałem już 21km/h a od 30km zaczęły się dziać cuda i dziwy - noga jak z waty i tak jak do tej pory Ja wyprzedzałem, tak teraz to mnie wyprzedzano... Nie wiem jak to robić - na końcówce zawsze mi brakuje ZAWSZE - podpałka na początku i UMIERANIE na końcu.
Wynikiem nie ma co się chwalić
- DST 30.00km
- Teren 30.00km
- Czas 01:17
- VAVG 23.38km/h
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
cross rowerowy w Łowiczu
Sobota, 27 sierpnia 2011 · dodano: 27.08.2011 | Komentarze 1
Wybrałem się dziś do Łowicza na zaproszenie Longera na cross rowerowy - mała imprezka ale było bardzo sympatycznie - każdy coś wygrał, aż dziw że u nas w mieście w tym temacie jest straszna posucha :/
Było ZAJEBIŚCIE gorąco!
- DST 50.00km
- Czas 01:44
- VAVG 28.85km/h
- HRmax 196 (103%)
- HRavg 179 ( 94%)
- Kalorie 1716kcal
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
ŻTC Bike Race Skierniewice
Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 6
Taki dziwny maraton MTB na szosie :] nie mniej pozory mogą mylić.
Nasze lokalne podwórko zamienia się w fajne miejsce do ścigania. Ekipa dużo mocniejsza niż w poprzednich latach - nikt jednak nie zasypuje gruszek w popiele tylko NAPIERA - ciężko było się utrzymać na najmniejszych górkach - dodatkowo wiatr nie pomagał.
Urwali mnie na 2 górce na Kwasowcu - no szkoda ale jak to mówią: krawiec kraje jak mu materiału staje... Przed skrętem na Strobów patrze a tu Theli wraca (chyba brał udział w którejś z dwóch kraks - przy 40 paru na godzinę to nie mogło być miłe) i dał mi info że mam ok 1 minuty straty do RooFooS'a - docisnąłem i na Kwasowcu dochodzę dziewczynę z Plania i starszego jegomościa co pociska na szosie że chciałbym w jego wieku tak kręcić - szacun BTW.
Dalej już wspólnie pracujemy - trochę się powiozłem i trochę mnie powieźli. Widzę roofoos'a cały czas ma przewagę za nim 2 na szosach. Na zjeździe z Dębowej Góry udaje mi się dojść 2 ale roofoos już po za zasięgiem choć było blisko w naszej rywalizacji to on po raz kolejny założył na głowę koronę - Szacun!
25/44 Open
8/8 M3
No nie popisałem się :/ ale się nie poddaję
0% 1% 94%
- DST 68.00km
- Teren 60.00km
- Czas 04:47
- VAVG 14.22km/h
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
Szydłowiec
Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 1
No cóż nie ma czym się chwalić - choć sam fakt ukończenia maratonu w Szydłowcu w tym roku cieszy niezmiernie - bo myśli samobójcze nachodziły mnie co chwila...
Standardowo graty zwiozłem do Roofoos'a dzień wcześniej wiec na niedzielę został makaron i spakowanie drobiazgów głównie płynów i batonów. Start o 6:40 - sms do Roofoos'a że lecimy - zwrot wcale mnie nie zaskoczył: "znów zastałeś mnie na kiblu" :D no cóż tradycyjnie bez wypróżniania nie ruszamy się z domu - podbijam kolo już "wyluzowany jak kaczka po pekińsku" montujemy towar i lecimy po Zajączka - znów pakowanie i w trasę - tradycyjnie śmiechu było co niemiara :)
Zajechaliśmy z przyzwoitym czasem i zaczynamy się montować świeci słonko ale na horyzoncie wisi coś czarnego na niebie - prognozy nasze że chyba coś pierd... z nieba sprawdzają się w ciągu 20 minut - burza i deszcz - pakujemy się do auta... Po pewnym czasie spiker zachęca do ustawiania się w sektorach - no dobra zbieramy się.
Jest mokro i nie zapowiada się na poprawę pogody - dodatkowo przed startem zaczyna padać - po starcie nie ma to już najmniejszego znaczenia bo po 4 km odcinku asfaltu było mi i tak wszystko jedno :) dalej trawa i... BAJORO. Idziemy pchamy, ktoś próbuję się przeciskać, jechać nie bardzo się da, a ci co próbują po 3-5m dają sobie spokój... Wchodzimy w las w niektórych miejscach woda do połowy uda, a widziałem też kilka odcinków, że wysokiemu koledze przede mną sięgała do pasa z jajami włącznie :/ (sprytnie udało mi się wymiksować z tego dołka bokiem i nie powiem ,że udało się przejść suchą stopą ale brodziłem do kostek a nie do jajek)
i tak praktycznie do mety - nic nie podawało, przeżuta z tyłu wariowała, w kolana jakby mi ktoś szpile wbijał - z forma też kiepsko jakoś - trochę odzyskałem siły na ostanie 10km ale brak licznika dodatkowo potęgował rażenie wielkiej NIEWIADOMEJ - choć przyznam że w niedziele nie wiele mogło mnie już zaskoczyć - najlepiej podobała mi się akcja: pytam człowieka ile do mety?
3km pada hasło - OK dzięki - dociskam - trawa - kur... moje ulubione odcinki - tzw. ubijaki dupska - nawet na FULU człowiek nie może być spokojny :) cisnę ile sił, burza mózgu - przeliczam - mówię tyle już napierd... pewnie do mety 1km, a tam wita minie posępna szara tablica "META 5km" szkur...
i tyle w temacie dostałem po dupsku okrutnie - takie życie
wynikami nie ma co się chwalić ale jak już tu jestem to napiszę
2011-07-10 Szydłowiec
Mega: 68 km
AVG: 14.2
Czas: 04:46:47
Czas nr1 OPEN: 03:04:01
Miejsce OPEN: 188/290
Miejsce M3: 70/119
- DST 77.00km
- Teren 70.00km
- Czas 03:25
- VAVG 22.54km/h
- VMAX 49.00km/h
- HRmax 192 (101%)
- HRavg 171 ( 90%)
- Kalorie 3074kcal
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
Mazovia Rawa Mazowiecka
Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 1
Wystartowaliśmy z Roofoosem praktycznie w sobotę :) przymiarki bagażnika, jego nowa korba, moje nowe spd-ki... lecimy.
Pobudka o 6, przygotowałem graty wieczorem wiec został do zrobienia makaron i śniadanie... Po popasie i dwóch kupach dałem info sms-kiem Roofoosowi, że startuję - sms zwrotny mówił wszystko "jestem na kupie" :D Mamy żelazne zasady - nie opuszczamy okopów, póki nie spadną wszystkie bomby :D
Zrobiliśmy co trzeba, torby w furze, rowery zawieszone na haku - lecimy... Oczywiście po drodze pada pytanie: "masz papier?" Mam :D Bear Grylls mawia że do przeżycia potrzebne są 4 rzeczy: woda, pożywienie, schronienie i ogień - No Way! PAPIER! do przeżycia potrzebny jest PAPIER! :)
Dojechaliśmy całkiem sprawnie bo to 2 rzuty beretem - tradycyjny rytuał: przebieranko, wypakowanie rowerów, rejestracja, nawodnienie, makaron, siku 2 razy i rozgrzewka :)
Podbijamy jak paniska 11 sektor :D matki z dziećmi, kobiety w ciąży, emeryci i renciści - mówię będzie ciężko - ziom skwitował krótko: YHY - ha ha ha hi hi hi gadu gadu ect. 1 sektor wystartował 2, 3, 4y... 11 przeciskamy się - tempo mocne ziom dyktuje ale trzymam się dzielnie, na 10-12km ziom pojechał i tyle go widzieli - znaczy ja go widziałem ale był po za zasięgiem... i tak do mety.
Do 35ego Km mocno się przedzierałem - trasa sucha z małym wyjątkiem, trochę piachu i sporo wiatru... Decyzja - MEGA-Giga??? odbijam na lewo i kolejna pętla przede mną... Do 50km jakoś mi się jechało - wyprzedziłem kilku gości, za każdym razem myśląc, że kolejny, którego widzę przed sobą to Roofoos - nic bardziej mylnego - kolegę zobaczyłem już na mecie - dodał mi skrzydeł słowami "napierdalaj, makaron stygnie".
Wpadłem na metę po prawie 3,5h wyrzuty i wypluty jak zużyty Orbit. Roofoos niecałe 5min przede mną - RESPECT!
Chwyciliśmy po kubku wody, skoczyliśmy obadać dekorację i obmyć papy w jeziorku... Dalej opcja Powrót - pakowanie, przebieranie ect... I w drogę.
- DST 38.00km
- Teren 38.00km
- Czas 02:52
- VAVG 13.26km/h
- VMAX 48.00km/h
- HRmax 195 (102%)
- HRavg 177 ( 93%)
- Kalorie 2628kcal
- Sprzęt Epic
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowiny z Nowin
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 7
Maraton opłacony
Rower wymuskany
7:00 sygnał od roofoosa „złaź stary” zmotywował mnie do wyjścia z domu… Bo prognozy przed maratonem średnie – roofoos poczytał na forum co się działo w poprzednim roku :/ Galiński na trasie master średnia 22km/h ostatni w Fan 8km/h – mówię łatwo nie będzie… Dodatkowo nazwy górek w stylu TRUPIEŃ wcale nie nastrajały optymizmem ale nic jedziemy - 37km, 1000m w górę –będzie bolało… I bolało BARDZO.
Tradycyjnie roofoos kierownik wycieczki ja delikatnie nawiguję – docieramy na miejsce zbiórki w przyzwoitym czasie… Parking, zaparkowaliśmy jak inni na drodze asfaltowej wzdłuż garaży (nadmienię że 0 zakazu parkowania czy coś w tym stylu) wyłazi jakiś Tubylec i wali do nas: "a wy tu będziecie parkować, jak ja wyjadę?" (100m od garażu do naszych aut – mówię kolo ma tam TIRA jak nic!!!) od słowa do słowa ścięcie… Straszenie policją, bo co to, kto to, jak on sobie drogę wykupił… Posłaliśmy Panu kilka nieprzyjemnych zdań i skierowaliśmy na drzewo
Przebieranko i co? Gdzie są moje spodenki???? Telefon – są… W domu :/ dobrze że była kasa, zarejestrowaliśmy się uzbroiliśmy w żele i spodenki, brand NEW za 130 zika :/ i ogień na start, a zapomniałem dodać – jeszcze mój nowy specyfik MAKARON NA SŁODKO… mmmmmmmmmmmmm lepsze niż skażone steki Alberto Contadora :D
Start jak star – stoimy, czekamy, PATELNIA jak jasna cholera, oczywiście obsuwa bo jakby inaczej… Wreszcie 10,9,8,7… Start
Od początku nerwowo, kilka ciasnych zakrętów po twardym podjazd i w las – katorga na pojeździe, nie lepiej na zjazdach aczkolwiek ful spisywał się super… Oczywiście koledzy pojechali ja zostałem. Do bufetu masakra... 10km jest woda na kark i dalej bo zapasy w bukłaku nie stopniały… Na 15-17km coś się stało i zacząłem wyprzedzać, dojechałem barta i roofoosa pociskam dalej napęd jęczy, nie mogę zrzucić na 22, z tyłu coś przeskakuje, pedały i bloki zawalone błotem nie mogłem się wpiąć :/ ale nic lecę dalej roofoos się podłączył DOCISKAMY, 23km przywitałem się z drzewem (mówiłem że kiera za szeroka) :D roofoos z przodu ja na kole… Na bufecie mały brejk tankujemy do pełna i dalej. Z góry na dół z dołu pod górę, wjeżdżam, pcham, umieram ,zjeżdżam cykl się powtarza aż do mety… ostanie kilometry pod górę „sam go mam sam go pcham” łydki mi zaraz eksplodują „z radości” teraz zjazdy dochodzę do roofoosa … Jesteś padło hasło? Jestem… Dociskamy dalej z górki z małymi przeskokami – roofoos rzucił "dajesz" i dałem... Dogoniłem dziewczynę i kolesia z SIKORSKI TEAM, kostka asfalt wrzucam na blat, na pełny ogień – kurwa nie ten cyngiel :/// 22 i młynek przy 40km/h z górki, zmiana na blat i łańcuch poza tarczą :/// FUCK, hebel zmiana oczywiście Pani i Pan pojechali dalej – łańcuch na blacie, do mety już bez niespodzianek… and Filip cross the line roofoos kilkanaście sekund za mną … potem Theli co to chyba trasę zmylił i Bart.
Regeneracyjny posiłek, picie, mycie… chwilka odsapnięcia i do domu… po drodze ryba z frytkami w Fryszerce i oberwanie chmury… Po 19 byłem w domu.
Było bo tylko 37km tylko, a może AŻ
Wynik:
58/173 open
17/56 M2 elita
- DST 71.00km
- Teren 60.00km
- Czas 05:24
- VAVG 13.15km/h
- VMAX 53.70km/h
- HRmax 192 (101%)
- HRavg 166 ( 87%)
- Kalorie 4663kcal
- Podjazdy 1500m
- Aktywność Jazda na rowerze
ŚLR - Daleszyce
Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 5
6:05 gong od Roofoosa zalewam kawę do pełna 6:15 siedzimy we fieście i walimy na Rawę. Droga bajka lepsze, gorsze odcinki ale ogólnie poszło sprawnie bo podbilismy kartę w biurze zawodów o 8:30 - orgi jeszcze się dobrze nie rozbudziły :)
Start o 11, wiec na luzaczku strzeliliśmy siku i co komu tam jeszcze było potrzeba :p - wróciliśmy do auta na popas, montaż bryk i rozgrzewkę.
11 - rejestracja trwa
11:30 - rejestracja trwa
12 - rejestracja trwa (kurwa no ile jeszcze?) speeker podaje magiczne liczby - 15 minut - badam kolejkę w BZ yhy taaaaa in jur drims. Start 12:45 WRESZCIE - Napierdalamy :)
Asfalt - pociskamy na otro. do 20-25km idzie cacy zaliczyliśmy limit czasowy - wbijamy się na MASTER - to był większy błąd w moim życiu niż zmiana 1 dzień przed maturą historii na matmę.
Kryzys przyszedł błyskawicznie jak urwany film po 3/4 na czachę bo i przeciwnik wymagający - napieramy. Tempo spada - 5-8km/h. Trasa bajka - staram się podjeżdżać ale nie zawsze się da, bo raz ktoś blokuje, a kolejny blokują mnie moje nogi i płuca :)
Roofoos dociska ja za nim, zmiany ale ogólnie zaczynam jechać mu na kole... - i bach kolejny podjazd, a ja zostaję w czarnej dupie. Ziom zagaduje na szczycie "kurwa mógłbyś wyłączyć w pulsaku sygnał ostrzegający przed zmianą strefy" a u mnie PIP PIP PIP PIIIIIIIIIIIIP PIP PIP PIP PIIIIIIIIIIIIP PIP PIP PIP PIIIIIIIIIIIIP - tera nie bo jadę :D
Bufet - uzupełniamy co się da bo przecież 2h opóźniony star to zeżarliśmy prawie wszystko co było do zjedzenia przed startem :D popycham wafla żelem energetycznym i czekam na powrót formy - jakoś jej się nie śpieszy :/ Dociskamy!
Zapomniałem dodać - przed startem uzbroiliśmy się w żela i specyfik co daje kopa - warunek konieczny - zażyć 30 minut przed metą. Roofoos poleciał do sprzedawcy "a co pan bierze?" :D se myślę - jak to co? KOOOOOOOOOKS ]:> Sprzedawca zareklamował specyfik "tylko nie bierzcie za wcześnie bo wam stanie" JUŻ MI SIĘ PODOBA - Bierzemy dwa :D
Nie wytrzymałem ciśnienia i zapodałem 1/2 fiolki na ok 50km - Podało...
Patrzę przez ramię i dziwy... Roofoos na kole. Żyjesz? Pytam, kurwa człowieku zaraz zejdę - słyszę za plecami. To znaczy, że jest weeeery źle, czekam, podchodzimy, podjeżdżamy, pchamy, zjeżdżamy - ale co się kolo pozbierał fast SZOK.
Modlę się o 2 bufet - padają hasła zaraz za tą górką - za tą górką to oznacza "za 10km" FUCK ale jest dojechaliśmy - brejk na popaz i tankowanie pod korek.
Lecimy dalej, mijamy kolejnego "żywego trupa" Podjazd a komentator roofoos leci: i zaczęli żonglerkę 22/34 i nie ma z czego dołożyć, a noga nie podaje :D
Zjazdy - zapierdalamy i czuję, że moja pielucha zaczyna wypełniać się KUPĄ przez fachowców z medycyny zwaną kałem wel stolcem - (trzy wykrzykniki - danger)!!! UWAGA - Roofoos zjeżdża - i słyszę "MYŚLIWI" WTF?????????????????? A to panowie MEDYCY :D pytam grzecznie lecz przez zaciśnięte zęby: panowie dobijacie? Pada szybka riposta "Tylko rannych" :D
Do mety ciągnąłem się jak smród po gaciach Roofoos mi odjeżdżał że uuuułaa, ale zawsze zwalniał i czekał na mnie - TEAM WORK (znaczy on był WORK a ja TEAM).
Asfalt 4km do mety NAPIERDALAMY na maxa - lecą na kole ostatkiem sił - META. Przybiliśmy piątki po 5,5h totalnej masakry. Mycie fur, przebieranie, powrót - już bez MAKA - możecie nie wierzyć - nie miałem siły wejść na 2 piętro po schodach.
Przegięliśmy pałę na maksa ale było warto - Roofoos graty! To taki nasz CAPE EPIC :)